„Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida!”- słowa które często człowiek chce krzyczeć w czasie utrapienia, w kryzysie. Ja też często te słowa nie wypowiadam na głos, tylko krzyczy je moja dusza, serce, które jest przygniecione troską o dzień dzisiejszy, jutrzejszy. Jak w sercu matki z Ewangelii jest krzyk o pomoc dla swojej córki, tak w moim sercu często jest troska o rodzinę.O to czy dobrze organizuję im wolny czas, czy poświęcam go odpowiednio dużo, czy wszystko dobrze przygotowałem np. wakacyjny wyjazd.
Może to nie są problemy na miarę opętania jak ewangelicznej córki, ale troski dnia codziennego, np. czy samochód będzie sprawny dojedzie do celu, czy wybiorę dobrą bezpieczną drogę, czy zabraliśmy wszystko, czy miejsce w którym będziemy zaspokoi nasze potrzeby. Niby nic, ale żaden rodzic nie chce narażać swego dziecka na niepotrzebne stresy, zmęczenie, może nawet zniechęcenie. Ja się tym martwię.
Matka z Ewangelii naprzykrza się , ja też powinienem. Wiem, że nie chodzi o „wielkie sprawy”, ale „okruchy” z Ewangelii, które wystarczają do uzdrowienia duchowego, to może jeszcze dla mnie tych „okruszków” starczy na moje małe cuda. Bo w życiu nie ma przypadków, w moim są tylko cuda zdziałane przez Pana Boga, a może po prostu przez Ojca, który się mną opiekuje. Może te troski, o które się martwię przejdą bez problemu, może coś się po drodze wydarzy. Jeśli przejdą bez problemu- to dzięki Bogu, (choć człowiek może powiedzieć jestem wspaniały, dałem radę wszystkiemu- pokusa pychy), jeśli coś jednak pójdzie nie tak- nowe doświadczenie, które może nas zahartować, sprawdzić , może być w tym jakiś plan.
Oby we mnie była wiara jak w tej kobiecie, gorzej jeśli to będzie przysłowie „gdy trwoga to do Boga”. Panie Jezu daj mi wiarę, daj mi zaufanie. Powtarzając za ojcem Dolindo Ruotolo - „Jezu, Ty się tym zajmij”.